poniedziałek, 6 maja 2013

4. You hold me so tight, turn off the light.



Widok był niesamowity. Zapierał dech w piersiach, zawsze kiedy na niego patrzyła. Panorama miasta o zachodzie słońca, budziła jeszcze większe emocje gdy patrzyło się na nią z wielkiego znaku " Hollywood" na największym ze wzgórz.Metropolia wydawała się tak odległa i niedostępna, a jednak. Naprawdę znowu tu była. Los Angeles, miasto aniołów. Dwójka ludzi siedziała pod ogromną literą "O", ogrzewając się tanim, ciepłym winem. Siedzieli blisko siebie, patrząc w milczeniu przed siebie. Gorący, wieczorny wiatr muskał ich twarze, powodując że czuli przyjemne ciepło. Gdy dotarli do miasta, zdali sobie sprawę jak bardzo się zmieniło przez ten rok. Palmy urosły, trawy wyschły, budynki jakby zszarzały. Ale przecież minął tylko jeden rok. 

- Slashy?- nagle odezwała się dziewczyna. Oderwał wzrok i popatrzył rozkojarzony, w jej stronę.
- Hmm?
Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Przyjrzał jej się badawczo i zmrużył oczy.
- No co?- odwróciła spojrzenie w przeciwną stronę i przełknęła ślinę.
- B-bo...ja...ja...ja się boję.- szepnęła i zasłoniła sobie dłonią twarz. Mulat westchnął głęboko i nagle, podniósł rękę. Otoczył jej drobne ramiona, powodując że przeszedł ich ciepły dreszcz.Oparł głowę o jej ramię i wciągnął do nosa jej słodki zapach.
- Czego?- spytał cicho. 
- Że kiedyś nie będę mogła ci mówić tylu rzeczy, o których rozmawiamy teraz.- zaczęła.- Że zmienimy się, ty poznasz jakąś dziewczynę, zakochasz się, ożenisz...
Z każdym jej słowem czuł co raz większe uczucie ciepła. 
- Co ty pieprzysz, Brook?- przerwał jej.Podniosła głowę i spojrzała na niego brązowymi oczami, zupełnie zdezorientowana.- Przecież ja mam dwadzieścia lat...jakie zakochanie?
W głowie jednak, brzmiała zupełnie inna odpowiedź. To ją kocha, z nią chce się ożenić, właśnie z nią planował przyszłość.Czuł jednak, że ma rację. 
- N-no..dobrze, ale za ileś lat...przecież będzie się wokół ciebie...was...przewijać tyle kobiet...a ja?- w jej głosie dało się wyczuć nutkę błagania.
- Brooky...-popatrzył na nią z politowaniem.- Nie myśl o tym, żyj chwilą.
Odwrócił jej uwagę i wstał z ziemi, otrzepując tyłek z piachu. 
- Zobacz jak tu zajebiście!- wydarł się, by powstało echo.- Jesteśmy pijani, młodzi, piękni...
Dziewczyna zaśmiała się i pokręciła głową.
- To pieprzone Los Angeles, mała.- dokończył i podniósł z ziemi butelkę i dopił ją do końca. Rozbił ją o kawałek metalowego szyldu, patrząc jak szkło ląduję obok niej. Na chwilę się zatrzymał. Popatrzył na nią i poczuł dziwne ukłucie w sercu. Co on tak właściwie robi? Bawi się sam ze sobą, oszukuje się, że naprawdę już mu na niej nie zależy. Że to tylko szczeniacka miłość, takiej której nie można brać na poważnie. A jednak, wcale nie potrafił. Każdy jej ruch, oddech przyprawiał go o dreszcze. Od tylu lat, nie zdobył się by chociaż dać jej jakiś znak, by po prostu wiedziała.
- W sumie...-w jego głowie rozbrzmiał jej głos.- Masz rację.
Wstała i podeszła do niego szybkim krokiem. Kręciło jej się w głowie, bardzo mocno ale wciąż była poniżej normy. Stanęła na przeciwko niego, dosłownie kilka centymetrów od jego twarzy. Czas na chwilę się zatrzymał, ale zaraz potem dziewczyna ocknęła się i odeszła parę kroków do przodu.
- Chodź na ćpanie, Slashy.- powiedziała, gdy ją dogonił.Schodzili z gór, co chwilę się potykając.
- Duff mi nie pozwolił, a po za tym za młoda jesteś.- rzucił i odgarnął włosy z twarzy. Popatrzyła na niego zirytowana, ale on szybko ją wyprzedził.
- Jestem od ciebie o dwa lata młodsza, na serio tak uważasz?
- A od Duffa o trzy i jakoś do niego nie masz pretensji.- odpowiedział z przekąsem. Zeszli na asfaltową ścieżkę, prowadzącą do jednej z bocznych ulic. Paliły się już latarnie, więc zrobiło się jeszcze bardziej mrocznie. Los Angeles o tej porze to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Na ulicę wychodzą dzieci nocy, a raczej dzieci tego właśnie miasta.
- No to co, dasz mi kreskę?- jęknęła, gdy przechodzili obok pierwszych domów.
- Chodź najpierw po Duffa, bo w końcu nigdy nie wyjdzie od tej laski.- rzucił i chwycił ją za róg bluzki i przyciagnął ją bliżej do siebie.
- Trzymaj się starszych, dziecinko...- powiedział ciszej, gdy trójka przechodzących obok mężczyzn zagwizdała na widok długich, opalonych nóg Brook. Odchrząknęła i chwyciła go pod ramię. Szli wzdłuż Santa Barbara, mijając co raz więcej ludzi. W końcu zatrzymali się pod jednym z domów i oparli się o murek. Slash podniósł w ziemi kamień i rzucił w okno, a którym paliło się światło. 
- McKagan!- wydarł się najciszej jak mógł. Długo nikt się nie pojawiał.
- Duff!- krzyknęła głośniej Brook, na co chłopak skarcił ją spojrzeniem i pokręcił głową. Poskutkowało, bo w oknie pojawiła się sylwetka jej brata. Oboje ze Slashem parsknęli śmiechem, bo był bez koszulki. 
- Potem będziesz ruchał, twoja siostra chce działkę.- zaczął mówić Saul. Duff otworzył okno i wychylił się za parapet. Mówił coś pod nosem i za chwile rozejrzał się po ulicy.
- Czekajcie, już schodzę.- odpowiedział. Wrócił do pokoju i spojrzał na leżącą na łóżku dziewczynę. Cieszył się,że pozwoliła by wrócili do siebie.Kochał ją, bo bardzo przypominała mu Brook. Zawsze uśmiechnięta, czuła.
- Idziesz już?- usłyszał jej głos, gdy zakładał spodnie.Podszedł do niej i usiadł na rogu. Pogłaskał ją po policzku i nachylił się, składając na jej ustach czuły pocałunek.
- Jutro pewnie przyjdę, Mandy...-szepnął.- Trzeba młodej pokazać miasto.
Podciągnęła kołdrę wyżej i uśmiechnęła się.
- No to leć.- odpowiedziała. W jednej chwili przeszedł przez okno i zsunął się po długiej, metalowej rynnie. Zobaczył stojącą obok siebie dwójkę i na samą myśl, że ma z nimi spędzić tą noc, uśmiechnął się.
- Udało się?- spytała Brook, gdy poszliśmy w stronę przystanku metra. Uśmiechnąłem się pod nosem i spuściłem wzrok.
- Pewnie, że tak.- odpowiedział. Dziewczyna szła między nimi, ale jednak Duffowi nie umknęło to, że cały czas trzymała Slasha pod rekę. Nie wydało mu się to dziwne, więc przestał o tym myśleć.
- Gdzież o tej porze może być nasz Stevenson?- odezwał się Slash, na stacji metra. Duff palił papierosa na wpół ze swoją siostrą, więc musiał stać bliżej niej. Trzęsła się.
- Co ty, zmino ci?- spytał zdziwiony. 
Popatrzyła w jego stronę.
- C-co?A nie...o...z...podniecenia.- odpowiedziała. Duff popatrzył znacząco na Slasha i przytulił dziewczynę, mocno pocierając dłonią o jej ramię.
- Zaraz się rozgrzejesz...stawiasz wódkę.- szepnął jej do ucha.
Natychmiast oderwała się od niego i odskoczyła jak oparzona.
- Pojebało cię?- pisnęła.- Ja nie stawiam!
Slash patrzył na jej twarz, owianą nocnym wiatrem. Starał się odwrócić wzrok, ale nie mógł.
- Ja mogę stawić.- odezwał się nagle.Rodzeństwo spojrzało na niego ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziało. Zapadła niezręczna cisza.
- Nie no, stawię tą wódkę.- pod długim milczeniu odezwała się Brook. Oboje popatrzyli na nią. 
- No ja mam nadzieje...- powiedział pod nosem Duff i wyrzucił papierosa na tory, akurat pod nadjeżdżające metro.Nie było ich, więc nadal czekali.
- Brooky...naprawdę tym razem mogę ja.- droczył się.Przez dobre dziesieć minut kłócili się o to kto ma stawiać.
- Dobra inaczej.- w końcu przerwał Slash.- Ty postaw mi, a ja postawię tobie...a Duff...niech sobie sam kupi.
- No dzięki...-powiedział zrezygnowany blondyn i wychylił się do tunelu- Dobra, jedzie.
Pociąg szybko nadjechał, więc weszli do gorącego wagonu. Był prawie pusty, więc mogli swobodnie rozmawiać.
- To jest zajebisty pomysł!- zauważyła Brook i oparła głowę o szybę.- Tyle że, jutro już nie mamy pieniędzy.
Wszyscy uśmiechnęli się do siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Pożyczę od mamy, a jutro pójdziemy kraść.- powiedział rozbawiony.
- Ja tym razem nie idę do monopolowego...- powiedziała Brook i przymknęła oczy.
- No to ja pójdę, a ty  weźmiesz i pójdziesz do muzyka.- odezwał się Slash, patrząc na nią z boku.
Już więcej się nie odzywali, aż do końca drogi. Wysiedli w samym środku Sunset Strip. Dziewczyna przywarła do boku mulata i ku jego zdziwieniu przytuliła się do niego. Czuł pod kurtką jej drgające ciało.
- Rainbow?- spytał Duff.- Adler pewnie znowu atakuje kible...
Pokiwali głowami i poszli wzdłuż ulicy, mijając różnych ludzi. Wszędzie było głośno, z każdego klubu dochodziły dźwięki muzyki. Ulica tętniła życiem w sposób nie wyobrażalnie piękny.W końcu minęli próg speluny i weszli do ciemnego pomieszczenia. Ryki gitar, zapach alkoholu i unoszący się wszędzie dym sprawił, że Brook już po chwili nie mogła oddychać.Czuła silną rękę Slasha na jej talii, więc czuła się bezpieczniej. Usiedli przy barze, przeciskając się przez tłum. Saul nie usiadł, tylko stanął za swoją przyjaciółką, obserwując jej zachowanie. 
- Cześć Joe...-jęknął Duff opadając na stołek.- Widziałeś Adlera?
Otyły barman,wycierający kufle piwa pokręcił przecząco głową.
- Ma zakaz wstępu, robił rozpierduchę razem z jakimś rudym debilem...- gdy wypowiedział te słowa, cała trójka wybuchnęła śmiechem, patrząc po sobie.- Ale pewnie siedzi w Troubadour'e, bo tam dziś jakiś koncert.
Duff pokiwał głową i kazał im iść za sobą.Wyszli z baru, na ulicę.
- Pójdziemy z buta...-powiedział.- To jakieś dziesięć minut stąd.
Ten klub wydawał się większy, a muzyka dochodząca z wnętrza świadczyła o tym, że jest tam teraz niezła impreza. Weszli do budynku, mijając ochroniarzy. Brook zamarła, zaciskając dłoń na przegubie Slasha. Wszędzie ludzie. Powietrze było parne i śmierdzące. NA rurach tańczyły dziewczyny, ubrane w skąpe stroje. Przy dwóch ogromnych barach, siedziało mnóstwo mężczyzn, pijących i palących. Mulat pociągnął ją za rękaw i poszedł za Duffem, który już podszedł do barmana.
- Adler jest?-spytał.
Mężczyzna popatrzył na niego z politowaniem.
- Uwierz mi, Duff...nic się nie zmienił przez ten rok.- pokazał palcem na drzwi od toalet. Trójka poszła w ich stronę i gdy tylko blondyn je otworzył, wyleciał przez nie rudy mężczyzna, wpadając na przerażoną Brook.
- Kurwa...-jęknął i potarł czoło, odwracając się w stronę dziewczyny. W jednej chwili przestał się ruszać tylko patrzył w jej oczy, co raz bardziej zauroczony.- P-przepraszam...
Wtedy dało się usłyszeć tylko krzyk.
- MCKAGAN!-Steven rzucił się w jego stronę,a ten nie zorientowawszy się runął na ziemie, ciągnąc za sobą rudego chłopaka. Cała dwójka leżała na ziemi i śmiała się, oprócz niego. Wstał niepewnie i znowu popatrzył się w stronę brunetki. Ona próbowała odwrócić wzrok, bo jego spojrzenie było zbyt nachalne.
Slash także je zauważył, więc jego ręka mocniej zacisnęła się na jej talii.
- Slash!- tym razem na niego rzucił się Adler.- I Brooky, młoda!
Uściskali się, nie mogąc przestać się uśmiechać.
- No, poznajcie Axla...- odwrócił się i przedstawił im chłopaka. Podał dłoń Duffowi, potem Slashowi i na końcu Brook, uśmiechając się delikatnie. Usiedli na kanapach i zaczęli rozmawiać. Ten cały Axl, był dla mulata i dziewczyny dziwny.Powodem było ty, że oboje czuli się zagrożeni jego obecnością. Mężczyzna cały czas kątem oka obserwował ją, co powodowało zazdrość Slasha,a ona jego intensywnym wzrokiem skierowanym na jej zakryte materiałem bluzki z logiem Sex Pistols, piersi. Dali sobie jednak spokój, gdy na stół wjechała pierwsza kolejka wódki.



7 komentarzy:

  1. CUDO ! No nie mogę z rozdziału na rozdział coraz lepiej :)
    Oho czyli jest już pan Axl nasza wiewiórka XD
    Nie mogę z tego, że Slash coś do niej czuje ale oczywiście nic nie powie- no bo po co XD
    Kurde podoba mi się to opowiadanie bo nie jest takie jak każde inne :)
    No to teraz powoli zbliżamy się do momentu poznania się jeszcze Izziego z resztą XD
    Cudownie się to czyta i gdy się kończy od razu chce się więcej :)
    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łihi mój komentarz był pierwszy <3 :)
      jeszcze raz : CUDO

      Usuń
  2. Slash jest tali slooodki....niech w końcu jej powie co czuje i będą żyli dlugo i szczęśliwie :)
    Jak mogli przerwać Duffowi w takim momencie? :D ale kochany barciszek dla Brook zrobi wszystko. Wielkie poszukiwania Adlera...to jak szukanie igły w stogu siana :D
    No i pojawił się Axl...czuję że ostro tu namiesza. Slash chyba go nie polubi :)
    Świetnie opisujesz ten klimat i w ogóle l...tak prawdziwie. Czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaram się tym opowiadaniem :D Jak już pisałam wcześniej ma taki klimat lat 80. :D Przynajmniej dla mnie :P
    Nie umiem pisać komentarzy:
    Slash jest słodki i uroczy, ale... NIECH JEJ W KOŃCU POWIE!
    Duff ma dziewczynę i jest fajny :P
    Brook leci na Slasha ^^
    Steven to Steven :D
    A Axl jak zawsze się gapi na cycki :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko ładnie, pięknie,zajebiście,bosko,cudownie.
    Oj Rainy Rainy przez ciebie mam ogromne kompleksy.
    Brook i Slash są tacy słodcy.
    Duff cały szczęśliwy bo odzyskał Mandy.
    oł jee znaleźli Adlera. Fane powitanie!
    Ahh ten Axl tylko na cycki i dupe się gapi.
    No cóż rudzielec zainteresował się naszą brook a slash jest zazdrosny.
    Współczuję mu.
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mandy!!! Moja piekna!!!! Kurwa slash ja kocha!!!!!! Ona musi jego tez! I koniec!! ~mmckagan -wybieralska

    OdpowiedzUsuń