poniedziałek, 11 listopada 2013

9. Everybody needs somebody .




***


Przez małe okno, do kuchni wpadały promienie zachodzącego słońca, a o szybę obijał się ciepły i suchy wiatr Santa Ana, wpadający do pomieszczenia ze świstem. Patrzyłam, jak firana wije się pod jego siłą, raz opadając raz podnosząc się. W pokoju było ciepło, bo wraz z końcem listopada temperatura sięgała dwudziestu czterech stopni i wcale nie zamierzała spadać. To, było jedną z tych rzeczy którą pokochałam w Los Angeles. To zdecydowanie nie jest miasto dla ludzi  z depresją. Tu nie można po prostu mieć dolinę, z powodu paskudnej pogody za oknem, tak jak nie raz bywało gdy jeszcze mieszkałam w domu, w Lafayette. Wstałam z krzesła i podeszłam do okna, splatając ręce na piersiach. Na ulicy było spokojnie.Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. 
- Cz-cześć. 
Usłyszałam za sobą głos. Podskoczyłam i odwróciłam się gwałtownie.Koło kuchenki stał Jeff, otwierając lodówkę i wyciągając z niej butelkę wody. Usiadł na moim miejscu i przeczesał się po włosach, otwierając wodę. Wypił połowę naraz i spojrzał na mnie, uśmiechając się.siadłam na przeciwko niego, wyciągając z paczki papierosa i zapalając go. Wypuściłam dym z ust, mrużąc oczy. Patrząc na niego, myślałam o Slashu i o tym, co tak na prawdę tu robię. 
- Wiesz...wczoraj jakoś nie było czasu, żebyśmy pogadali...a...ja...chciałem z tobą o czymś porozmawiać.- nagle powiedział. Zaciągnęłam się i spojrzałam mu w oczy, wyczekująco. 
- Bo...jak już teraz mam pieniądze, to stać mnie na lepsze mieszkanie...już nie muszę handlować dragami, a ty nie musisz przeznaczać kasy od rodziców, na jedzenie...i w ogóle...więc, chciałem ci się spytać...czy...
Już wiedziałam co takiego chce mi się spytać. Co mam ci powiedzieć, Jeff? Że z tobą zamieszkam? Dokładnie kilka godzin temu, Slash pytał mi się o to samo. 
- Czy chcesz ze mną zamieszkać, w tym nowym mieszkaniu? Upatrzyłem już to na Wilshire, obok...
- Wiem.- przerwałam mu, wypuszczając dym.
Przyjrzał mi się dokładnie i przechylił głowę w bok.
- To..c-co?
Wzięłam głęboki oddech i poprawiłam się na krześle. Było mi tak strasznie źle ukrywać to wszystko. Był moim najlepszym przyjacielem. Był wszystkim tym, czego pragnęłam  i potrzebowałam...ale teraz? Nie mogę przestać myśleć o tym, że nasza przyjaźń się skończyła. To co było między nami teraz...już nie wróci. Chyba dorośliśmy i tyle.
- Wiesz...chyba...nie.- powiedziałam cicho, czując na twarzy wypieki. Zatrzymał wzrok i zastygł w takiej pozycji na kilka minut.
- To gdzie chcesz mieszkać?Tutaj? Przecież stać mnie na lepsze...-zaczął mówić, ale znowu m przerwałam.
- Nie, Izz.- pierwszy raz powiedziałam do niego, nie po prawdziwym imieniu.- Ja...ja...mówię o tym, że już chyba pora abym sama się tutaj rozwinęła. Nie twoim kosztem, ani moich rodziców, ani nikogo więcej...w przyszłym tygodniu zaczynam pracę w Kerrang, będe co chwile wyjeżdżać do Londynu, do głównej siedziby...nie wiem, jakby wyglądało to wszystko, gdybym miała...zamieszkać...razem z tobą...jeszcze studia, ja naprawdę...
Przerwałam by zobaczyć jego reakcję. Była nijaka. Zupełnie nic. 
- A-aha.- powiedział tylko i poruszył się niespokojnie, znowu przeczesując sobie włosy. 
Tym razem to ja mu się przyjrzałam, czując że robi mi się co raz goręcej. Za półgodziny mam być pod mieszkaniem Saula, a ja utknęłam w tej bezcelowej wymianie zdań. Dobrze wiem, że będę musiała teraz przez kolejne dwa tygodnie umierać, z wyrzutów sumienia, spowodowanymi moim charakterem.Chciałam sie odezwać, ale nagle zadzwonił dzwonek. Zerwałam sie z miejsca, prawie biegnąć do drzwi. Otworzyłam je i stanęłam na przeciwko McKagana.
- Cześć, mała...- powiedział, pocałował mnie w kącik ust, nawet nie wiem czy przez przypadek i poszedł do kuchni. Westchnęłam i zamknęłam za nim drzwi. Usiadł koło bruneta i rozsiadł się tak, jakby był u siebie. 
- Mogę dziś u was przenocować? Mandy, znowu...wiecie...-powiedział i zerknął na mnie ukratkiem. Zapadła cisza. Zapalił Marlboro i popatrzył raz na mnie raz na niego.
- Co, nie mogę?- spytał, zaciągając się papierosem.- Eee...co wy się pieprzyliście, że macie takie miny?
Zamknij się, kretynie. 
- Oj, Duff.-przerwałam mu zniecierpliwiona.- Pewnie, że możesz...nie nic się nie...nic sie nie stało. Muszę wyjść, umówiłam się...
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki, by się przebrać.Z jednej strony cieszyłam się, że blondyn przerwał nam tą rozmowę...ale tak właściwie to nic nie pomogło. Tak czy siak, będziemy musieli zacząć ją od początku. Ubrałam się w krótkie szory i koszulę w kratę, rozpinając ją mocniej na biuście. Kiedyś, nigdy w zyciu bym sobie na takie cos nie pozwoliła. Założyłam martensy i poszłam jeszcze do kuchni po klucze.
- Będę wieczorem, a wy?- powiedziałam do nich, otwierając drzwi od mieszkania. Obróciłam się i przyłapałam Duffa na tym, jak mierzył mnie wzrokiem. 
Spojrzałam na niego czujnie i popukałam się w czoło. Uśmiechnął się i mrugnął do mnie. 
- Weź w razie co klucze...- powiedział. Izzy nawet się na mnie nie spojrzał. Wzruszyłam ramionami i wyszłam, zbiegając po schodach. Wsiadłam w pierwszy autobus jaki przyjechał i zaraz potem wysiadłam pod budynkiem. Wbiegłam po schodach i przystanęłam pod drzwiami Slasha. Zadzwoniłam dwukrotnie, ale nikt mi nie otwierał. Zapukałam i zaczełam się co raz bardziej niecierpliwić. 
- No co jest?- spytałam sama siebie, znowu naciskając dzwonek. Gdy już chciałam iść, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Brook. 
- Cześć, Sullivan...- Kurwa, zawsze musisz do mnie mówić po nazwisku?
Przybliżyłam się o parę kroków i nie pewnie na nią spojrzałam. 
- Cześć...jest..Slash?- spytałam. 
Przegryzła wargę i oparła się o drzwi. 
- No jest, ale...o co chodzi?- spytała. A co cie to obchodzi?
- Nie, dobra Brooky...- usłyszałam jego głos. Brooky? Serio?
Stanął obok niej i uśmiechnął się do mnie. 
- Cześć, Jamie.- powiedział, tak jakby nic się nie stało. Patrzyłam raz na niego, raz na nią. Normalnie, pewnie bym to zignorowała, ale tym razem zwróciłam uwagę na to, że ma na sobie tylko prześwitującą bluzkę, która odkrywała jej pępek i ledwo co była naciągnięta na krótkie, dzinsowe spodenki. I wtedy poczułam się tak zazdrosna, jak nigdy. 
- Cześć...i...jednak...jednak nic.- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie, zbiegając po schodach.
- Jamie...co...?!- Slash krzyknął za mną, ale juz go nie słyszałam. Wyszłam na ulicę, trzaskając drzwiami. Co ta dziwka sobie myśli?! Że jest jej?! że ma go tylko dla siebie?! Że może u niego mieszkać?! Że...Boże, Jamie...co ty gadasz. 
Usiadłam na ławce w Green Parku i wbiłam wzrok w drzewa. Przecież ja też mieszkam ze swoim przyjacielem. Też właściwie dziele z nim życie...ale nie w tai sposób! 
Serce wałczyło z rozumem, wymieniając się argumentami. Wyrzuty sumienia zmieszały sie z zazdrością i rozgoryczeniem, co za uczucie. Zaczęło się ściemniać, więc poszłam go sklepu po piwo. Kupiłam kilka i paląc papierosa, poszłam w kierunku domu. Weszłam po schodach i otworzyłam kluczami drzwi, wchodząc do ciemnego pomieszczenia. 
W kuchni było otwarte okno, więc odstawiłam siatkę i ściągnęłam buty, kopiąc je pod ścianę.
- Co za pojeb, zawsze mówie że ma zamykać to jebane okno...- warnełam do siebie i podeszłam, zamykając je. 
- Sory, to moja wina.- podskoczyłam, krzynąwszy przy tym głośniej niż Axl. 
- Jezu, D-duff...-jeknęłam, opierając się o blat.- Pojebało cię?
Zaczał się śmiać i zgasił papierosa, wypuszczając dym z ust. 
- Sory, czekałem na najlepszy moment.- wyszczerzył się i wstał ,biorąc ode mnie siatkę. 
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i poszłam do łazienki, by umyć ręce.
- Czemu jesteś tak wcześnie?- powiedział z kuchni.
- A ty?- odpowiedziałam, unikając tematu. Opadłam obok niego przy stole i otworzyłam butelkę piwa, podając mu jedną.
- Nie chce mi się i tyle.- odpowiedział, wzruszając ramionami. Zapadła cisza, bo oboje wypiliśmy na raz chyba pół butelki.Odetchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu.
- Mów.- powiedziałam. 
Spojrzał na mnie i po chwili na butelkę.
- Wiem, co chcesz wiedzieć...ale żeby ci to wszystko opowiedzieć, muszę mieć wódkę.- rzekł i spojrzał znacząco na lodówkę. Wstałam i wyciągnęłam z szafki dwa kieliszki oraz wódkę z lodówki. Usiadłam na to samo miejsce i podałam mu butelkę.
- Lej.- powiedziałam. Nie zastanawiałam się gdzie jest Jeff i w sumie wcale mnie to teraz nie obchodziło. Chciałam zapić moją flustrację. 
Nalał płynu do dwóch kieliszków i podał mi jednej. 
- Za nas.- powiedział, trykneliśmy się nimi i wypiliśmy do dna. Odstawiłam z hukiem kieliszek na stół, a on lał już kolejne.
- Dobra, do trzech i przerwa.- powiedziałam. Tak i było. Po trzech zapaliłam papierosa, rozsiadłam się na krześle i uśmiechnęłam się.
Zaczął mi opowiadać o co pokłócił się z Mandy i ogólnie, o tym całym gównie. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Kurwa, jest nawet dość przystojny. Nie...jakiś taki chudy...i...taki...ale nie mogę zaprzeczyć,faktu że mi się podoba. Ma ładne oczy, takie brązowo zielone. I fajne usta i w ogóle...O-o, nie pij już Jamie.
- Co tak na mnie patrzysz? - spytał nagle uśmiechając się. Ocknęłam się i odwzajemniłam uśmiech.
- Jestem pijana...i tyle.- zaśmiałam się. 
Kiwnął głową i zapadła cisza, przerywana syrenami policji na oknem. Zapaliliśmy papierosy i jakoś tak dziwnie wpatrywaliśmy się w siebie znad dymu. 
- Chyba...chyba już nie mam cierpliwości co do tej całej...-przerwał na chwilę.- Tej miłości...niby kocham Mandy...a ona mnie...a tak naprawdę...kurwa, jestem za młody...czasami mam ochotę na coś innego, rozumiesz? Ona oczekuje ode mnie wszystkiego tego, czego ja nie mogę jej dać...czasem moje pragnienia, przewyższają wszystko i może jestem chujem, ale lubię za dużo wypić, czasem się naćpać i..i po prostu być sobą.
Duff McKagan się otworzył. I to przy mnie. 
- Rozumiem...-powiedziałam kiwając głową.
Znowu zamilkliśmy.
- Fajnie by było mieć taką laskę jak ty...wiesz, wypijesz, czasem coś weźmiesz...a nie że tylko siedzisz i marudzisz mi, że chcesz iść do domu...Duff to, Duff tamto...kurwa, ile można?
Zaśmiałam się, czując w końcu alkohol we krwi. 
- Idziemy gdzieś mała? - powiedział szczerząc się.- Boje się o ciebie...
- Czemu o mnie?- nie mogłam przestać się śmiać.- Przecież wszystko..w porz-rządku...
Wstał z miejsca i włożył butelkę pod kurtkę. 
-  Bo zaraz rozkurwie tą jebaną obietnice...dlatego się boję.-powiedział jakby do siebie i podniósł mnie do góry, chwytając mnie pod ramię.
-Ej,ej...cz-czekaj...-próbowałam się ogarnąć, ale na prawdę mi to nie wychodziło. Ubrałam buty, ledwo co widząc.- Jaką obietnice? 
- Żadną, ubieraj kurtkę, zimno jest. - powiedział ściągając swoją i zakładając mi ją na ramiona. - Idziemy ćpać, co ty na to? 
Zamarłam, nie wiedząc co powiedzieć. 
- C-co?
- Nie pierdol, będzie fajnie...będziemy jak Sid i Nancy...
- A co do tego, że się naćpamy ma Sid i Nancy? - spytałam, zamykając drzwi na klucz. 
- Nie wiem, tak sobie jakoś powiedziałem...- odparł i znowu zapalił papierosa. 
Nawet się nie obejrzałam i już byliśmy w jakimś tłocznym klubie, którego nawet nie znałam. Duff spotkał się z jakimś facetem i wziął od niego kokainę. Poszliśmy do kibla, zamknęliśmy się w jednej kabinie. Uformował kreski i pokazał mi ręką, że mam wciągnąć.
- Ej, ja naprawdę nie powinnam...- powiedziałam, klękając nad klapą. 
- Ja też nie i co z tego?- wzruszył ramionami i uśmiechnął się. - Mam jeszcze to...
Wyciągnął z kurtki dłoń i pokazał mi leżące na niej dwie, białe tabletki. 
Spojrzałam na niego nie pewnie.
- Wiesz, że pewnie stanie się coś, czego oboje nie chcemy?- spytałam. Znowu wzruszył ramionami i uklęknął obok mnie.
- Pieprzyć zasady, mała.- wciągnął biały proszek i zsunął się, opierając głowę o ścianę. Zrobiłam to samo i już po chwili nie wiedziałam co robię. 


Popchnął mnie na ścianę i ściągając moją kurtkę, znowu zaczął mnie całować. Nasze języki napastowały się tak mocno, jakby toczyły ze sobą walkę. Boże, co się dzieje?
Jęknęłam pod nosem, gdy podsadził mnie na blacie i zaczął rozpinać koszulę. Znowu dobrał się do moich ust i potem do szyi, dekoltu, piersi...podniecenie było wszędzie, nawet w powietrzu. Wiedziałam że ani ja, ani on tego nie przerwiemy. To uczucie, którego w żadnym stopniu nie mogłam powstrzymać. Pożądania, pragnienia jego ciała...wszystkiego związanego z jego osobą. 
- Cz-czekaj...- przerwał, rozpinając sobie spodnie i najpierw wyciągając z niej tabletki. Włożył ją do ust i...o nie...tylko nie w taki sposób...włożył język w moje usta, a ja przejęłam tabletkę swoim językiem, czując się tak nieziemsko podniecona jak nigdy. 
Połknęłam ją i nie czułam już nic innego, jak tylko i wyłącznie jego.Nie myślałam wtedy jeszcze, jak bardzo to zmieni moje życie.


No to kochani, czekam na wasze opinie. Radze wam zwrócić uwagę na sytuację oraz charakter Jamie i na to jak się zmieniła. Próbujcie ją zrozumieć, na wszelkie sposoby.

21 komentarzy:

  1. ja pierdole !!!
    jshdjendinaixkckKsjejx dkzkwidoekdjxjdijmslalsoenxj
    :O
    *.*
    :*
    :)
    :D
    ja pizgam ale faza !!
    kocham cie
    jestes zajebista i piszesz tak zajeboscie ze az mnie skreca z zazdrosci ze ja tak nie umiem :c
    troche sie pokomplikowalo ale to dobrze sa mlodzi musza sie wyszalec !!
    troche zal mi Jeffa. no i jestem ciekawa co sie wydarzyki miedzy Brook i Slashem.
    no a ta akcja z Duffem wymiata !!
    rany ale mega !
    czekam na nastepne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maatko jak ja uwielbiam twoje komentarze !!! <3

      Usuń
  2. Zajebiste <3 *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie potrafię komentować, więc... BARDZO BARDZO BARDZO MI SIĘ PODOBA <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaram sie !!! *____* Duff ! On jest taki zajebisty !!!!!! Tylko zeby na tej jednej nocy sie nie skonczylo ! Jaram sie nimi ! <3 chuj w dupe Slashowi niech idzue jebac Brook

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaale się pokomplikowało :D
    Tak usilnie staram się zrozumieć Jamie, że aż mnie mózg boli :P I... chyba jakoś mi się to udaje. W każdym bądź razie nie chcę jej oceniać, bo nigdy nie wiadomo, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji...
    Ale! jestem zaskoczona :D Chociaż i tak wiedziałam, że coś z tym Duffem będzie. Musiało być!
    Tylko szkoda mi Jeffa... :c
    Slasha nie, bo on ma Brook ;)
    Cudnie piszesz :D Kocham tą historię! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maaatko dzieki dzieki dzieeeki Starlight ! <3 no faktycznie...troche sie pokomplikowalo :3

      Usuń
  6. Po prostu wydoroślała i poznała życie w LA ;).
    Co do rozdziału - zajebisty.
    Szkoda mi trochę Slasha, bo jeszcze się np. okaże, że on jej nie zdradził, a ona jego tak itd, itp... Ale końcówka super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale on jej nie zdradzil! On i Brook sa tylko przyjaciolmi, z reszta tak samo jak Slash i Jamie! Nie sa razem, ale mimo to Brook czuje pewien respekt przed nim i przed tym ich uczuciem :)) dzieki za komentarz to tak strasznie milo ! <3

      Usuń
  7. O Piegusku, ja na śmierć zapomniałam!
    MATKO, MATKO, MATKO JARAM SIĘ I NIE WIEM CZY MOGĘ NAPISAĆ COŚ MĄDREGO, CO MOGŁOBY DAĆ CI JEDNOZNACZNĄ ODPOWIEDŹ CZY MI SIĘ PODOBA. ALE BRZMI ONA - TAK.

    "- Nie pierdol, będzie fajnie...będziemy jak Sid i Nancy...
    - A co do tego, że się naćpamy ma Sid i Nancy?"
    AAAAA! TAK BARDZO KOCHAM SIDA I NANCY I DUFFA MÓWIĄCEGO O NICH <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomimo tego jak smutna byla ich historia i tak ich kocham <3 jejejjje dzieeeeeki tak strasznie sie cieszę. !

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo ♥_♥

    Ile bym dała, żeby móc pisać tak jak Ty! Jesteś jedną z lepszych blogerek, a Twoje opowiadanie jest na wysokim poziomie! Na bardzo wysokim!

    A przechodząc do tego rozdziału...
    Trochę się porobiło... Staram się zrozumieć Jamie, ale myślę, że ona sama siebie tak do końca nie rozumie xD Nie wie chyba zbytnio czego tak na prawdę chce.. Ale stwierdzić muszę, że do Duffa pasuje mi bardzo! Niech będą jak Sid i Nancy! B))) Tylko ich nie uśmiercaj, ok? xD
    Slash... Nie wiem co on odpiernicza, ale jak tu zrozumieć człowieka bez twarzy? ;_; No a Jeff.. Szkoda mi go troszkę. Nie mogę pogodzić się z tym, że to nie jest już ta sama przyjaźń co dawniej :'(
    No nic.. Dodawaj szybciutko kolejny rozdział, bo ja tu na zawał zejdę!
    Pozdrawiam ;* xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś nie potrafię się zabrać za ten komentarz. Zrozumieć Jamie? Lepiej nie, jeszcze by mi się coś w główce poprzestawiało :D Ale nadal będę utrzymywać, że dziewczyna strasznie zdziecinniała. Zobaczyła Brook u Slasha i wymyśla nie wiadomo co. Co ma w takim razie myśleć Slash o tym, że mieszkasz ze swoim... przyjacielem, czy może byłym przyjacielem? Teraz chyba nie będzie łatwo być w związku ze Slashem, hmm? A wiązałaś z tym jakieś nadzieje, nie? Jeden głupi wyskok z Duffem i nie będziesz już ze Slashem, albo będziesz i będziesz musiała KŁAMAĆ! (no chyba, że powiesz: Wiesz, zdradziłam cię z Duffem, ale to nieważne, tylko ciebie kocham i on w to uwierzy [w sumie, znając Hudsona, to nie jest niemożliwe])
    PISZ SZYBKO NASTĘPNY, bo nie mam co czytać! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kieeeedy nooowy?
    (wielu osobom tak dziś marudzę)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do czegoś pod tytułem Versatile Blogger Award. Reszta informacji znajduje się na blogu moim. Pomińmy fakt, że te nominacje nigdy nie zostaną rozstrzygnięte. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam Twój blog do 'The Versatile Blogger Award' :)
    Więcej informacji w tej notce: http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2014/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Z radością informuję, iż stare, dobre opowiadanie Czekoladowej - During The November Rain - odrodziło się w formie nowej, może nawet lepszej. A zwie się "Roses of Swing". Nazwa może nie tyle jest pozbawiona sensu, ile jest psycholeliczna w ten piękny i nie do końca normalny sposób, a wzięla się ona od utworu Dire Straits - Sultans of Swing. Opowiadanie samo w sobie przedstawia losy/perypetie trójki przyjaciół (w tym dwójki z przyszłych Gunsów, tak dla zmyły). Kolejny fanfic o Guns N' Roses, tak. Ale może i da się go przełknąć. Dlatego też zapraszam na prolog pt. "Balanga Rebeliantów". ~ Czekoladowa z pozdrowieniami :)

    OdpowiedzUsuń