niedziela, 20 października 2013

8. Oh, I believe in yesterday + Info


Dooooobra.
Ostatni rozdział był tu w lipcu. Nie powiem, wielokrotnie przeszło mi przez głowę, by go po prostu usunąć. Stwierdziłam jednak, że miałam za bardzo zajebiste plany związane z dalszym losem bohaterów, więc postanowiłam jakoś się pomęczyć. 
A więc fabuła przesunęła się o 2 lata. Jest rok 1987, miesiąc przed wydaniem AFD. Slash, że tak powiem odkochał się w Brook i zakochał w naszej Jamie. Brook nadal jest z Sebastianem, ale kocha się w niej Axl. Teraz tak...Duff nadal jest z Mandy, a Steven nie ma nikogo. Jeff...hmm..już stał się Izzym, niby nic, ale jednak coś tam do Jamie czuje. Tyle że trochę się chłopak spóźnił, nie powiem, że nie.
Jamie zaczęła studia dziennikarskie na Los Angeles University i pogodziła się z rodzicami. Nadal mieszka z Stradlinem, ale pewnie już nie długo. Co do ogólnej historii Gunsów, chyba nie muszę mówić jak doszli do kontraktu..i tak dalej, bo wszystko jest takie, jakie było w rzeczywistości. CZYLI JEDNYM SŁOWEM MODA NA SUKCES TO GÓWNO, Z PORÓWNANIEM DO GOING TO CALIFORNIA :D

No...możecie nie ogarniać, jestem na to przygotowana. 
No i najważniejsza rzecz. Zmiana narracji.
Od początku narzuciłam sobie...no dość wysoki poziom tego opowiadania..i to mnie trochę wykończyło. Więc, mam nadzieje że zrozumiecie i nie zrazi was narracja pierwszo osobowa.
To chyba tyle, reszty dowiecie się czytając dalsze rozdziały :)
Wszystko zależy od Was. Jeśli chcecie dalszych rozdziałów, piszcie komentarze. 


20 listopada 1987


- Jamie, proszę cię wstań.- usłyszałam nad swoim uchem głos. Ktoś trzymał mnie za ramiona i próbował szarpać do góry. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa i choć bardzo chciałam, nie miałam siły wstać z tego lodowatego krawężnika. Na zmianę śmiałam się a po chwili znowu milkłam, próbując się wyrwać od tych silnych rąk. Poznawałam tą twarz bardzo dobrze. Burza loków opadających na oczy, duże pełne usta i roześmiane oczy, tak samo pijane jak moje.

- Słoneczko…- powiedział błagalnie i mocno szarpnął moich ciałem. Udało mu się. Podniósł mnie do góry, opierając o swój bok i obejmując mój tułów. Przeszliśmy parę kroków, po czym nogi same ugięły mi się i gdyby nie on znowu wylądowałabym na ziemi.

- Nie, no kurwa… ty jesteś nie do życia…- znowu tym razem grawitacja była tak mocna, że uderzyłam o chodnik. Zaśmiałam się, powoli tracąc panowanie nad mimiką twarzy. Gdy zamknęłam oczy i po chwili znowu je otworzyłam, koło Slasha stał ktoś jeszcze,

- No co jest, Sullivan?- to Brook. Klęczała przede mną, w dość bezpiecznej odległości, trzymając w dłoniach szklankę z drinkiem. Nawet się nie uśmiechnęłam, bo już po prostu nie umiałam. Alkoholu w moim organizmie było już po prostu za dużo. Gdy tym razem się ocknęłam, siedziałam już w innym miejscu, kilka metrów dalej. Z każdą sekundą było co raz gorzej. Było mi okropnie źle i nie dobrze. Chciałam w końcu iść do domu. Naprawdę marzyłam o moim domu.

- Zawołajcie Izzyego, niech ją odholuje do domu.- Ktoś się odezwał. Boże, dziękuję Ci kimkolwiek jesteś. Koło mnie leżał Duff, nawalony chyba nawet bardziej ode mnie. Opierał ciężką głowę o moje ramię, mówiąc coś pod nosem. Przymknęłam oczy i gdy je otworzyłam na de mną stał on. Przykucnął naprzeciwko i odstawił na ziemię swoją butelkę z piwem.

- Jamie słyszysz mnie?- spytał Jeff, patrząc na mnie i na McKagana nie pewnie.

- A może oblejcie ją jakąś wodą?- jakby z mgły wyłonił się głos Brook, a po chwili zaczął mi się zatrzaskiwać wzrok. Dosłownie. Z obu stron do oczu napływała mi ciemność. I się skończyło, usłyszałam tylko przeklnięcie bruneta i zupełna cisza.

Nie wiedziałam gdzie dokładnie się znajduję. Było to na pewno miejsce ciepłe. Coś grzało mnie w nogi, w brzuch i plecy… okrywało także moją szyję. Tak, to zdecydowanie kołdra. Nie otwieram oczu. To zbędne. Nie chciałam wiedzieć co to za miejsce i co tu tak naprawdę robię. To grzeje tak bardzo… a głowa jeszcze bardziej. To tak jakby mi ktoś walił młotem w głowę, próbując wyskrobać mózg łyżeczką. Jakie okropne uczucie… Ta kołdra się rusza. Albo to tylko pijacka wizja i nadal siedzę przed Roxy. Nie… wyraźnie wyczuwam ruch. Jakby oddychała. Podoba mi się to i wtulam głowę mocniej, jakbym chciała słyszeć jej rytm serca. Gra jak Steven, kiedy się naćpa. Powoli, nie równomiernie… spokojnie. Uderza pod uchem, prawie mnie dotykając. Dobra, raz grozi śmierć. Moje oczy wracają do orbit i powoli je otwieram. Co milimetr Gdy są już prawie otwarte, mój mózg nadal nie rejestruje gdzie jestem. Słyszę tylko tą kołdrę, która ma serce i którego dudnienie nagle się przyspiesza. Biorę pierwszy, głębszy oddech i już wiem, że przeżyłam tę noc. Podnoszę głowę zaczynam zdawać sobie relacje z tego, jak wygląda sytuacja. Najpierw powolutku i bez pośpiechu, zmuszam wzrok do zmiany miejsca i zatrzymuje go , na tym nieziemsko wygodnym materacu, który grzeje mnie od spodu. Jakież jest moje zdziwienie, gdy okazuję się , że kołdrą jest wełniany koc, a owym materacem Slash. We własnej osobie.
Tak, to na pewno on. Włosy, oczy usta… wszystko na swoim miejscu. Chciałabym się spytać o co tak właściwie chodzi, ale nie mogę bo przerywa mi wyciągając rękę w stronę mojej twarzy. Dotyka policzka i delikatnie, kciukiem pogładził mnie po spierzchniętych ustach. Uśmiecha się, a jego oczy wyglądają jakby płonęły. Otwiera usta, ale po chwili znowu je zamyka. Jest mi dobrze… to muszę powiedzieć. Chcę jeszcze. Znowu moja głowa opada na jego klatkę piersiową, ale teraz jest mi inaczej bo już wiem, że to nie materac. Tylko jego ciało. Obejmuje mnie mocniej ramionami i naciąga bardziej koc, prawie na moje ucho. Westchnęłam głośno

- Obudzę cię, jak przyjdzie Stradlin… nie bój się. – szepnął.

- Przytul mnie…- szepczę ja, razem z moim sercem, uciszając krzyczące sumienie. Po chwili obejmuję mnie jeszcze mocniej i sadza nieco wyżej, tak że czuję jego usta na głowie. Jego oddech spływa po mojej twarzy, delikatnie ją ocieplając.

- Mała, zostań dzisiaj tutaj… znowu mi znikniesz…- powiedział do mnie, chwilę po tym jak możył mnie sen. Drgnęłam i powtórzyłam w głowie jego słowa.

- Przecież i tak dzisiaj jedziecie na spotkanie z Geffen.- odparłam, zaczynając sobie przypominać wydarzenia z wczoraj.

- No ale dopiero w południe…- jęknął.- Nie chce, żebyś gdzieś szła…mamy całe mieszkanie dla siebie…proszę zostań…jak Stradlin przyjdzie to mu powiem, że wyszłaś na wykłady.

Podniosłam obolałą głowę i wpatrzyłam się w jego czekoladowe tęczówki. Moje sumienie wrzeszczy…mój rozum wrzeszczy.

- Nie… domyśli się, że kłamiesz…- odpowiedziałam, podnosząc się. Jezu, moje kości. Ściągnęłam z siebie koc i zeszłam z mulata, siadając na brzegu łóżka.

- Tyle razy wciskaliśmy mu kity… proszę Jamie… zostań dzisiaj ze mną…-ruszył się z miejsca i objął ręką bój tułów, przyciągając mnie do siebie. Wylądowałam na jego brzuchu, patrząc błagalnie w sufit.

- Slash…-szepnęłam rozbawiona, kiedy stanął na de mną i usiadł na mnie okrakiem, ściskając moje ręce w okolicach jego krocza. Wiedziałam, że nie było w tym podtekstu, ale i tak poczułam w dole brzucha przyjemne uczucie.

- Nie wypuszczę cię…- powiedział przez zaciśnięte zęby i zachylił się, szarpiąc moje wargi, swoimi. Najpierw delikatnie, potem wsunął język i zaczął podniecająco krążyć nim w moich ustach. Jęknęłam i chciałam coś zrobić, ale cały czas trzymał moje dłonie. Wiem, że robił to specjalnie. Rozpalał mnie tymi pocałunkami, tak jak zawsze z resztą.

- Tak rzadko …mam …cię …tylko dla siebie… -mówił, obcałowując moją szyję. Wreszcie puścił moje ręce, więc wplotłam je w jego gęste włosy.

- Proszę cię… - powiedziałam, śmiejąc się… wcale nie prawdziwie. Ja też go pragnęłam. Też go chciałam.

- Zamieszkaj w końcu ze mną a nie z nim…- zatrzymał się nagle i wbił we mnie swoje spojrzenie.

Zatrzymałam się, oddychając szybko i ciężko.

- Slash, rozmawialiśmy o tym.- powiedziałam. Przez chwilę na mnie patrzył i gdy otworzył usta nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zamarliśmy oboje, spodziewając się najgorszego. Spojrzałam na niego pytająco, ale on tylko zmarszczył brwi i zaczął nadsłuchiwać.

- To on. – szepnęłam. Nadal na mnie siedział, więc nie mogłam w żadną stronę się ruszyć.

- Miał przyjść o…- zerknął na zegarek na szafce nocnej i otworzył gwałtownie oczy.- Kurwa, to on…

Natychmiast popchnęłam go zerwałam się z łóżka, rozglądając się po pokoju.

- Gdzie są moje spodnie?- jęknęłam, biegając w kółko. Spięłam włosy w kitkę i nachyliłam się, podnosząc z ziemi stanik. Mulat ubrał swoje skórzane rurki i podszedł do szafy, wyciągając z niej dwie koszulki. Rzucił jedną w moją stronę i sam założył drugą. Złapałam ją w biegu i pobiegłam do kuchni, znajdując swoje spodnie na podłodze. Ubrałam je najszybciej jak mogłam. Slash nakrył łóżko kołdrą i gdy się minęliśmy w przejściu zatrzymał mnie szybko i przycisnął do ramy drzwi. Pocałował mocno, na wdechu i gdy się oderwał drugi raz zabrzmiał dzwonek i po chwili ciche pukanie. Spojrzałam w lustro na swoją zmasakrowaną twarz i stanęłam za Slashem, gdy ten otwierał powoli drzwi.

- Ja pierdole, ile można czekać… -zobaczyłam przed nami Izzyiego a koło niego, zniecierpliwioną Brook. Co ona tu kurwa robi?! Gdy nas zobaczyli, w ich oczach zobaczyłam i zdziwienie i przerażenia za razem. Brunet najpierw zmierzył wzrokiem Hudsona, a następnie mnie nie omijając przy tym koszulki którą miałam na sobie.

- Ty żyjesz…-odezwała się do mnie kąśliwie i minęła mnie w drzwiach, wchodząc od tak do mieszkania Slasha. Ten obejrzał się za nią i uniósł brwi. – Muszę z tobą pogadać.

Izzy patrzył na mnie dziwnie, co chwile przenosząc wzrok na mulata.

- Dobra, to ja idę. – powiedziałam nieśmiało i spojrzałam w jego stronę. Przez chwilę dosłownie walczyliśmy na spojrzenia, ale szybko wyszłam za próg, nawet się nie odwracając.

- Jamie…-Slash zawołał za mną. Odwróciłam się, stojąc na schodach. Brook i Izzy patrzyli to na mnie to na niego. Co ten idiota powie? Błagam tylko niech nie powie czegoś głupiego.

- Dzięki, że ją przenocowałeś na tą noc…to się już więcej nie powtórzy…-nagle odezwał się Izzy. Zapadła cisza. To się już więcej nie powtórzy…zdziwisz się kurwa.

-Nie ma sprawy… - mruknął mulat i spojrzał na mnie. Mrugnął jedym okiem i delikatnie ułożył usta w dzióbek…ale taki, że tylko ja mogłam się zorientować, że w ogóle go pokazuje. Uśmiechnęłam się za plecami Stradlina i skorzystałam z okazji, że akurat i on i Brook patrzą na Saula więc posłałam mu krótkiego całusa i odwróciwszy się ,zbiegłam ze schodów.

- Dalej Izz, spieszę się do szkoły.- powiedziałam jeszcze i nawet na niego nie czekając, wyszłam z klatki. 


Tymczasem Slash


- Dlaczego wczoraj mnie unikałeś?- usłyszałem pytanie Brook, gdy tylko zamknąłem za Stradlinem drzwi. Spojrzałem na nią przelotnie i ruszyłem w stronę kuchni. Poszła za mną, trzymając ręce na piersiach. Nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Nie mamy nawet o czym.

- Ja cię unikałem?- nachyliłem się i wyciągnąłem z lodówki zimne piwo.

- Tak i teraz też to robisz…- odparła ciszej i usiadła na jednym ze stołków.

Odkręciłem butelkę i wziąłem parę łyków, opierając się o blat przy którym siedziała. Przyjrzała mi się bardzo dokładnie, po czym zmarszczyła brwi i rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Chciałam wczoraj z tobą pogadać… - powiedziała i znowu na mnie spojrzała. Wpatrywałem się w nią intensywnie, próbując dostrzec to, co kiedyś. Nic. Kompletna pustka.

- Możemy gadać teraz… mam czas.- odparłem spokojnie.

- Tu chodzi o Sebastiana, więc…-zaczęła mówić, ale jej przerwałem.

- Nie znam się na tym, przecież wiesz.

Na chwilę zawiesiła się i spuściła głowę.

- Wczoraj… -wyraźnie brakowało jej słów.- Wczoraj…jak odprowadziliśmy ciebie i Jamie…to… wszyscy się rozeszli… i zostałam sama z Axlem.

Domyśliłem się co takiego robili, prawie od razu. Próbowałem jakoś ukryć rozbawienie, ale słabo mi to wychodziło.

- Czemu się śmiejesz?- nagle spytała.

- Nie ważne…i co ma do tego Sebastian ? – zmarszczyłem brwi.

- No j-jak co, Slash?- spytała podnosząc ton.- Przespałam się z tym jebanym, rudym chujem.

Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Podobałaś mu się…z resztą nie tylko jemu…- nadal nie mogłem ze śmiechu.

Zmarszczyła brwi jeszcze bardziej, a kąciki jej ust zaczęły drgać.

- Co ja mam teraz zrobić?- spytała.- Mam udawać, że nic się nie stało?

Wbiłem spojrzenie w jej wisiorek. Małe, złote serduszko. Ładny.

- On by udawał…- odpowiedziałem i zamrugałem parokrotnie, patrząc znowu w jej oczy.

Przełknęła ślinę i chwyciła moją butelkę, biorąc z niej kilka łyków.

- A co u ciebie?- spytała. – Trochę się zmieniło…między nami przez te dwa lata, co ?

Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się słabo.

- No…trochę…

- Masz kogoś, Saul?- spytała jakby nieśmiało. Zatrzymałem się na chwilę, najpierw w myślach odpowiadając na jej pytanie. Nie wiem, Brook. Ja naprawdę nie wiem czy mam JĄ. Czy Jamie jest moja.

- Nie wiem, czy mogę to tak nazwać…- odparłem cicho. Jej oczy zaświeciły się i uśmiechnęła się szeroko.

- Ko to? Znam ją?- zaczęła zadawać pytania.

Kurwa, zamknij się Slash.

- Nie…n-nie no, znasz…ale…- spojrzała na mnie zdezorientowana.

- Wczoraj, to…był taki moment…że wyglądałeś z Jamie jak para, wiesz?- nagle powiedziała. Zamarłem, czując wręcz rozkosz w odbijających się tych słowach w moich uszach.

- Z J-Jamie?- spytałem. Kiwneła głową i nadal się uśmiechała.

- Pasowalibyście do siebie, nawet…no ale…jak masz jakąs inną…opowiedz mi o niej…- powiedziała błagalnie.

Spuściłem wzrok i poczułem, że mi gorąco.

- Nie ma innej.- odezwałem się na tyle cicho, że przez chwile zastanowiłem się, czy w ogóle mnie słyszała. Przez chwilę nic nie mówiła, ale całe szczęście przerwał nam telefon. Zerwałem się prawie natychmiast i odebrałem.

- Slash, dzisiaj kończę zajęcia o dwudziestej…przyjdę do Geffen i potem..pójdziemy gdzieś…- usłyszałem jej przejęty głos.

- Nie…nie…nie przychodź…ja przyjdę pod…pod uczelnie.- odpowiedziałem.

- Przyjdziesz?- spytała, przez uśmiech. – No to dobrze…muszę ci opowiedzieć co Jeff mi potem powiedział…wiesz w ogóle, że Brook…

- Tak, wiem…- zaśmiałem się.- Skup się na wykładach i…i…wiesz co.

- Miłęgo dnia.- powiedziała słodko i rozłączyła się. Długo na mojej twarzy był uśmiech. Nawet gdy wróciłem do blatu, nie mogłem oderwać od niej myśli.

- Kurwa…-z zamyślenia wyrwał mnie głos Brook.- Zakochałeś się…w jakiejś studentce…

Pisnęła i zerwała się z stołka, podbiegając do mnie. Uwiesiła się na mnie i zaczęła coś krzyczeć i piszczeć…a ja tylko się śmiałem.

- Jak się nazywa? Powiedź…- mówiła błagalnie.

- Nazywa się nic-nie-powiem, Brook…- odsunąłem się.- Przepraszam, ale za pół godziny muszę być w Geffen… wiesz…pierwsza trasa po wydaniu płyty…

Spojrzała na mnie obrażona i wygięła usta w podkówkę.

- Ty chuju, a ja ci zawsze o wszystkim mówiłam.

Ta sama ,bezczelna Brook jak zawsze.

- Nic nie jadłem, jestem strasznie głodny… - zmieniłem temat i poszedłem do korytarza zakładając na nogi kowbojki i skórzaną kurtkę.

- Wychodzimy dziś wieczorem do China club, zabierzesz ją ze sobą?- spytała, idąc w moją stronę.

- Nie wiem, to zależy…od tego czy nam się będzie chciało.- powiedziałem, już otwierając drzwi. Wyszliśmy oboje a ja zamknąłem je za klucz, chowając go pod wycieraczką.

- Ale ile się już znacie?- spytała błagalnie. Wyszliśmy na zewnątrz i już nie takie ciepłe, listopadowe powietrze musnęło nasze policzki. Na ulicy było tłoczno, ale znalazłem jakąś taksówkę.

- To ostatni raz kiedy jadę tam tym jebanym, żółtym samochodem…dzisiaj dostajemy przelew…kupię sobie w końcu samochód. – pocałowałem ją w policzek i wsiadłem do auta, zostawiając ją samą na chodniku. 

16 komentarzy:

  1. Nareszcie!!!!! Rety już myślałam nie nigdy nie dodasz żadnego rozdziału! Wiec ogólnie to zajebisty jak zawsze i tak super że Slash i Jamie kręcą ze sobą oni tak do siebie pasują uwielbiam ich!!!!! No i Brook pasowałaby do Axla w sumie to wszystko zajebiście wyszło czekam na kolejny!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuurde, ale sie ciesze ! <3. Twoje komentarze zawsze mnie tak pozytywnie nastawiają <333

      Usuń
  2. No Rain pojechałaś... Cholera musiałaś tak pogmatwać?!
    Nie no, żartuję :) Wszystko skumałam... Chyba xD

    Jak przeczytałam ten początek to aż mi się przypomniał ten stan, gdy jest się nawalonym i aż zachciało mi się upić :D To było jakieś takie realistyczne no :)

    Jamie i Slash <3 Taaaaak! po stokroć tak!
    Tylko, kurde, co z Izzym? Proszę nie krzywdzić mojego Jeffa, jasne? Bo sobie inaczej porozmawiamy! :PP
    Brook przespała się z Axlem? No no no... Nieźle. I co teraz nie wie co zrobić... Sebastian, czy Axl? Fakt, trudny wybór :D

    Rain kochanie, weź się jakoś bardziej staraj z dodawaniem tych rozdziałów tutaj, bo OSTATNI BYŁ W WAKACJE! I JA NIE MAM ZAMIARU DRUGI RAZ TYLE CZEKAĆ!
    Dziękuję, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, ten komentarz jest zajebisty ! Tak sie ciesze ze ci sie podobal...az mam ulge :D. Nooo postaram sie by bylo to wszystko jakos przyspieszone <3

      Usuń
    2. + Tak,to bylo realistyczne....uwierz mi :D (if u know what i mean)

      Usuń
  3. No no no jednak wartko było czekać. Choć mam głęboką nadzieję że taka długa przerwa się nie powtórzy <3

    Ty wiesz że jesteś genialna w pisaniu...mogę ci to gadać do porzygu
    Rozdział faktycznie trochę odbiega od poprzedniego no ale wszystko jest jasno i wyraźnie napisane. Rozumiem że Slash ukrywa "związek" z Jamie. Tylko nie wiem czy ona jest ze Stradlinem czy nie?

    WIdać że uczucie Slasha do Brook kompletnie wygasło... no cóż tak jak mówiłąś zupełnie na początku co zamierzasz zrobić z tą postacią to widzę że po woli zaczysz osiągać cel :D
    Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się zdecydowanie szybciej no i rozwiniesz wszystkie zawarte wątki.
    KC! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jeej strasznie dziekuje za pozytywny komentarz. To dla mnie wiele znaczy <3

      Usuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie <3
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybciej bo umrę! xd
    Powodzenia w pisaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz wpierdol !!!! Ja ich tak kochalam Z Izzym !!! Chociaz w sumie ze Slashem ? Nie no zajebiscie w sumie ale nich trzymaja to duga w tajemnicy bedzoe zajebiscie !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal podtrzymuje ze napisalas to tak jakby Izzy byl z Jamie. ;**

      Usuń
  6. NO TO ŻEŚ POJECHAŁA, KOBIETO!
    Że co, co, co? :OOO
    Tak mi tu akcję przesuwać?
    Ojjejejjeje :OOOO
    Dobra, koniec opierdalania i nie-ogarniania. A nie, jeszcze.
    Następny ma być szybciej, bo HBBEWIGGJWBJNBORIJX.LDK.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Zaskoczyłaś mnie. Nie jestem jakoś specjalnie z tego zadowolona, ale to tylko taki mój widzimiś, nie chodzi o to, że jest źle napisane, czy coś! Bo napisane jest dobrze. Po prostu nie lubię czytać o Slashu i jego loczkach. Ale nie słuchaj mnie! Masz pisać tak jak sobie wymyśliłaś, ja uważam, że bez względu na czytelników autor powinien pisać opowiadanie tak jak chce. Oczywiście nie dotyczy to sugestii błędów, poprawienia stylu, opisywania itp., ale fabułę ma autor prowadzić jak chce.
    Ymm, chciałabym cos sensownego napisać w tym komentarzu, ale kiepsko mi idzie. Uczucie Slasha do Brook wygasło... właściwie wcześniej nie było opisane jako superwielka miłość, więc chyba było to po prostu zauroczenie. Brook wydaje mi się jakby taka... spokojniejsza? Mimo, że wciąż nie potrafi podejmować decyzji i dość beztrosko bawi się z chłopakami to w tej rozmowie ze Slashem wydała mi się bardziej poważna i dorosła. Tak jakby zaczęła dostrzegać, że nie wszytko jest takie proste. Za to Jamie wywarła na mnie odwrotne wrażenie. Wcześniej taka trzeźwo myśląca i spokojna, teraz stała się jakby bardziej dziecinna. Tak jakby na siłę starała się udowodnić Izzy'emu, że jest samodzielna, może sobie być z kim chce i robić co chce. W ogóle to wyczułam jakieś napięcie między Izzym i Jamie, tak jakby byli na siebie obrażeni. To jest właśnie moja opinia, niekoniecznie trafna. Masz teraz duże pole do popisu, możesz zbudować na tym świetną fabułę. Życzę powodzenia i dodawaj szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda...zupełnie nie ogarniam co się wydarzyło, co nie zmienia faktu że bardzo kibicuję Slashowi i Jamie bo są słodką parą :D a Brook jaka dociekliwa...serio się nie domyśliła? Więcej nie napiszę bo jak mówiłam, nieogarniam :P ale co nie zmienia faktu że rozdział mi się podobał

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku trochę się obawiałam tego, że tak pojechałaś do przodu, ale teraz widzę, że niepotrzebnie :D W ogóle śmiem twierdzić, że to opowiadanie jest lepsze od tego drugiego, i jestem w tej chwili śmiertelnie poważna. Pisz częściej te rozdziały, proszę :)

    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam. Na prawdę piszesz na wysokim poziomie :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i dodaję Cię oczywiście do Polecanych c:

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, bardzo fajny blog. Nie mogę już się doczekać kolejnego, a co do narracji - pierwszoosobowa nie jest zła ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. fajne, nie mogę się doczekać kolejnego, i mam nadzieję na coś między Jamie a Izzym :)
    Justine

    OdpowiedzUsuń