niedziela, 17 lutego 2013

Prolog "Lafayette"


Ogromne krople listopadowego deszczu spływały z dachu wprost na duży, metalowy parapet wydając z siebie głośne, dudniące dźwięki. Przez zasłonięte do połowy rolety, wpadało światło latarń ulicznych zapalanych z resztą, jak codziennie gdy tylko słońce zaszło za horyzont niskich, skalnych gór oddzielających Lafayette od dalszej części Indiany. Na ściany zaciemnionego pokoju wpadały więc cienie, ukazując się w przeróżnych kształtach. Ta noc była wyjątkowo spokojna. Całe miasto było jakby uśpione, przez strumienie nocnego deszczu spływające na suche i brudne ulice miasta. To pierwszy deszcze, od wielu miesięcy. 
Dziewiętnastoletni chłopak leżał na stojącym obok okna ,wąskim łóżku. Ręce trzymał pod głową, by móc rozglądać się w ciemności po pokoju. W jednej ręce, między dwoma palcami trzymał wydalającego z siebie biały dym, papierosa. Zapach ten, zawsze go uspokajał. Chodź było to dziwne, gdy czuł papierosowy dym zawsze zasypiał szybciej. Było to w pewnym sensie jego rytuałem. Przez uchylone okno, wpadało chłodne powietrze powodując że chłopak czuł na swojej skórze gęsią skórkę. Każdy kto, by go teraz zobaczył po krótkim namyśle powiedziałby, że coś z tym chłopcem jest nie tak. Wokół jego ciemnych oczu, można było ujrzeć ciemne sińce takie, które człowiek ma gdy nie śpi już kilka nocy. Wydawać by się mogło, że to co robi ten chłopak jest dziwne. No bo przecież z jakiej racji, można pozwolić na to by nie spać już prawie tydzień? 
Osiemnastoletni Jeffrey Isbell, nie znał na to odpowiedzi. Nie spał, bo nie mógł. Nie spał, bo zwyczajnie wydawało mu się to nudne. On, nie spał, bo czekał. 
Jego matka już dawno spała, w drugim oddalonym o jeden korytarz pokoju. Wiedział, że nie powinien jej zostawiać samej. Ale co ma zrobić? Spać z własną matką? Jego rozmyślania, przerwał głośny stukot kamienia rzuconego w roletę. Wystraszył się, a jego papieros wypadł mu z ręki spadając na ciemną podłogę. Szybko się schylił by go podnieść. Gdy wreszcie to uczynił, powoli zszedł z łóżka. Rozejrzał się po pokoju i podszedł do okna. Ciągnąc za sznurek, podciągnął roletę a ta wydała z siebie głośny huk. Jego oczom ukazała się ciemna ulica, oświetlana tylko kilkoma latarniami. Wychylił się i spojrzał w dół na werandę przed domem. 
Zobaczył dziewczynę. Stała zupełnie pod jego oknem. Na sobie miała tylko dżinsy i skórzaną kurtkę która była narzucona na drobne ramiona. Jeffrey otworzył jedną z części okna i szybko tego pożałował bo ściana zimnego deszczu wlała się do jego pokoju, mocząc mu przy tym twarz i koszulkę. Znowu otworzył, tym razem na dłużej.
- Jeff..- powiedziała, podniesionym głosem dziewczyna, starając się przekrzyczeć deszcz. Patrzył w jej stronę, mrużąc oczy. Była w dość małej odległości, ale widoczność była ograniczona w stu procentach.- Wpuścisz mnie na górę?
Chłopak uśmiechnął się czule pod nosem i kiwnął na nią ręką. Wiedział, że przyszła bo znowu coś stało się w jej domu. Jej dom..o ile można to tak nazwać. Jest córką burmistrza Laffayete i bibliotekarki. Związek mistrzów. Ciągła perfekcja i doskonałość. Przez nich dziewczyna, była nieszczęśliwa. 
- Dasz rade po rynnie? Nie chce budzić mamy..- odpowiedział, uchylając okno jeszcze bardziej na oścież. Pokiwała twierdząco głową i szybko podeszła do długiej, brązowej rynny. Zwinnie wspięła się i w jednej chwili usiadła na zewnętrznej stronie parapetu. Chłopak podał jej obie dłonie i wciągnął do pokoju. Była całkowicie przemoczona. Do suchej nitki. Jak i dalej. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że płakała. Dziewczyna przywarła mocno do Jeff’a. Ten nie zważając na to, że jest mokra objął mocno rękami. Delikatnie kołysał się do przodu, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę. Nagle zaczęła płakać. Jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie, by stłumić jej łkanie.
- Co się stało?- szepnął jej na ucho. Odsunęła się od niego i ręką wytarła łzy z twarzy.
- Nic..po prostu..rodzice się kłócili i usłyszałam takie rzeczy..że..- przerwała, bym sam dokończył sobie to zdanie.
- Ale nie zrobił ci krzywdy?- spytał.
- Nie..no jak widać..- odpowiedziała cicho, uspokajając się.
- Tyle, że właśnie nie widać, Jamie..- odparł spokojnie, patrząc jej w oczy. W pokoju było ciemno, ale mimo to widział łzy w jej oczach.- Chcesz się przebrać, wezmę jakieś ciuchy od Letty..
- Jeff..czy mogę zostać u ciebie na noc..ojciec powiedział, że..- szybko powiedziała.
- Wiedziałem, że nie powiedziałaś prawdy..no mów, co się stało?- spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem. 
- Kłócił się z mamą i wszedł do mnie do pokoju..powiedział, że mam się wynosić, bo nic dobrego ze mnie nie ma…i tak dalej..no czyli standard.- odpowiedziała, odsuwając się od niego. 
- W taki razie możesz zostać, jak długo chcesz..chodź pójdziemy na dół..- pociągnął ją za rękę i po cichu otworzył drzwi. Dziewczyna kurczowo trzymała się jego dłoni. 
Weszli do kuchni. Jeff zapalił światło i teraz mógł się jej bliżej przyjrzeć. Długie, brązowe włosy opadały na ramiona. Ciemne, czarne oczy patrzyły wprost na niego. Jej twarz była, skrzywiona niewidzialnym bólem. Wodziła za nim wzrokiem. Chłopak podał jej dwa ręczniki i usiadł naprzeciwko niej na krześle.
- Chcesz się wykąpać? Jesteś..cała przemoczona, Jamie..- odezwał się po długim milczeniu. Dziewczyna unikała jego wzroku, jak tylko mogła. 
- Nie..zaraz się wysuszę..po prostu..Jeff?- spytała cicho, patrząc na niego błagalnie. – Możesz mnie przytulić?
Chłopak spojrzał na nią i wstał z miejsca. Ukląkł przed jej krzesłem. Rozsunął jej nogi i pozwolił by wtuliła się całym ciałem, w jego ramiona. Chciał, żeby dziewczyna wiedziała że jest bezpieczna że nic jej się nie stanie. Trwali w tej samej pozycji dobre dziesięć minut. Każdy zanurzony w własnych myślach. Wiedzieli, że mają tylko siebie. Wiedzieli, że tylko to trzyma ich przy życiach. 
- Już dobrze?- szepnął jej do ucha. Oparła głowę o jego czoło i westchnęła.
- Nie..ale dziękuję, że jesteś..- odpowiedziała. Nagle do kuchni weszła, kobieta.
- Boże..co się stało? Jeff? Jamie?- zaczęła zadawać pytania. 
Oderwali się od siebie i popatrzyli na nią. 
- Mamo..ona po prostu..Sullivan znowu coś..- zaczął się tłumaczyć, obejmując z tyłu słabą dziewczynę.
- Nie..nie musicie się tłumaczyć..Boże..Jamie, wszystko w porządku? Chcesz jechać do lekarza?- zatroskana, kobieta podeszła do dziewczyny i pogłaskała ją po policzku. 
- Pani Isbell..przepraszam..znowu nie miałam gdzie iść..- tłumaczyła się.
- Kochanie, nasz dom zawsze stoi dla ciebie otworem..idź się przespać..na górę..do pokoju Jeff’a..- powiedziała. Jamie szybko wyminęła ich i wyszła z kuchni.
- Synu..-szepnęła kobieta, patrząc na swojego chłopca. Tak bardzo chciała, powiedzieć mu że go kocha. Tak bardzo chciała, by to wiedział że kocha go najbardziej. Wiedziała, że ta dziewczyna znaczy dla niego wiele więcej niż ona sama. Wiedziała, że już dawno go straciła. Nie jest już, jej małym Jeffem. Który tak bardzo potrzebował miłości …a ona nie mogła mu jej dać. Dopiero ta dziewczyna, potrafiła sprawić że na jego twarzy gościł uśmiech. Jedyny i niepowtarzalny. 
- Dlaczego wstałaś? Źle się czujesz? – podszedł do niej i podtrzymał kobietę ręką.
- To, że mam raka..nie oznacza, że muszę cały czas leżeć w łóżku..za dwa miesiące będę leżeć..teraz chcę jeszcze trochę pożyć..- odpowiedziała. – Idź do niej, niech wie że chociaż ktoś ją kocha..
- Ale to moja przyjaciółka, mamo..nikt więcej..kocham ją jak przyjaciółkę..- zaczął mówić, ale przerwała mu.
- Dobrze, Jeff..po prostu do niej idź ..- powiedziała cicho i pogłaskała go po jego ramieniu. 
Chłopak niepewnie uśmiechnął się i ominął ją , zostawiając ją w kuchni. Wszedł po ciemnych schodach i doszedł do drzwi od swojego pokoju. Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Wszędzie panował mrok, ale cienie z ulicy oświetlały łóżko na którym leżała , dziewczyna. Nie pierwszy raz widział, ją gdy spała. A była przy tym dla niego najpiękniejsza. Podszedł do niej i usiadł na brzegu wąskiego łóżka. 
- Twoja mama wygląda trochę lepiej..-szepnęła, odwracając się w jego stronę. Oparła głowę o dłoń i patrzyła w jego ciemne oczy. 
- To nieprawda..lekarze mówili, że zostało jej jakieś cztery miesiące..- odparł, przecierając oczy, dłonią. Jamie przyglądała mu się i widziała , że jest zupełnie wykończony. 
- Dajesz jakoś radę?- szepnęła i dotknęła dłonią jego włosów. Wplotła w nie jej palce i zaczęła masować. Po krótkim czasie, powoli zamykał oczy oddając się przyjemności. Oparł łokcie o kolana i położył głowę na dłoniach. Jamie szybko wstała i usiadła tuż za nim. Masowała jego spięte, plecy czując że to go odpręża. Czuła, że pod jej dotykiem Jeff uspokaja się. 
- Ona umrze, Jamie..ona naprawdę umrze..- szepnął. Oparła podbródek o jego ramię i pocałowała go w szyję. 
- Wiem, Jeff..ale musisz być silny..do końca..- wyszeptała mu do ucha. 
- Czasem..chciałbym się stąd wyrwać..zostawić to wszystko..po prostu wyjechać..- powiedział. – Mam dość, tego jebanego miasta..przytłacza mnie tu wszystko..jedyną osobą z którą da się tu rozmawiać..jesteś ty, Jamie. Przerwała, swoją czynność i popatrzyła na niego z tyłu.
- Uciekniemy stąd..obiecuję ci to..- szepnęła. – Mogę się położyć z tobą, Jeff?
Chodź było ciemno zobaczyła, na jego twarzy uśmiech. Powoli położyli się koło siebie, na wąskim , ciasnym łóżku. Długo leżeli w milczeniu. Dało się słychać tylko ich ściszone, spokojne oddechy. 
- Za te cztery miesiące wyjeżdżam, Jamie.- szepnął. 
- Wiem…- odpowiedziała. W głębi serca dobrze wiedziała, że z nim nie pojedzie. Rodzina nigdy w życiu by jej nie pozwoliła. Nie, z nim. Z synem, zwyczajnej robotnicy i pijaka. A jednak, gdzieś tam w głębi właśnie to w nim kochała. Nie był idealny. Był zupełną przeciwnością, jej samej. A jednak, właśnie te różnice przyciągały ich do siebie jak magnesy. To one sprawiały, że oboje chcieli żyć. 




13 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <33
    Jaram sie jak nie wiem co!
    Zapowiada sie mega zajebiscie!
    biedny jeff matka mu umiera no i za chwile wyjezdza ;(
    cos tak czuje że młoda zwieje z tej popapranej chaty i z nim pojedzie :D
    czekam na nastepne sweetheart :*
    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde bardzo bardzo mi się podoba !!!Piszesz przepięknie i też bym tak kiedyś chciała.
    Wzruszyłam się no i szczerze mówiąc to nie mogę się doczekać reszty.Cudo.
    Mam nadziję że bedziesz mnie informować.
    Jak ma się nam nie spodobać skoro to jest już genialne a to sam prolog.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)

    Po pierwsze, to bardzo się cieszę, że założyłaś tego bloga. Ciągle nadrabiam zaległosci na tym pierwszym i coś nadrobić nie mogę, więc chociaż tu będę do porzodu :)
    Po drugie. Nie mam czasu na nic, na czytanie, pisanie i tak dalej. I z regóły to nie wchodzę na nowe blogi, bo wiesz.. jakoś tak zawsze cięzko mi sie przekonać. No ale potem mnie omijają fajne rzeczy, a ja sie wkurzam. No to postanowiłam sobie, że jak zawaliłam sprawę z Just a litte patience, to chociaż tu nie zawale. No i weszłam, zaczęłam czytać i spadłam z krzesła. Oczywiście w poztywnym znaczeniu tego stwierdzenia. Czekaj, bo musze się jakogś ogrnąć.

    5 minut później....

    Wiesz? Czytam blogi od jakiś dwóch lat. Sama piszę bloga od dwóch lat i przez ten czas zobaczyłam jedna sprawę. Blogi z opowiadaniami pisze się na dwa style. Jeden to jest blogowy, który występuje dość często. Może dlatego, że jest po prostu łatwiejszy? A drugi to jest książkowy i rozdziały wyglądają, jak wyjęte z ksiązki. No i on jest chyba trudniejszy, ale też no ładniejszy i bardziej powola. Nie umiem dokładnie określić czym te dwa style się rożnia. Tylko jak przeczytam rozdział, to mogę stwierdzić w jakim to jest napisane. I tu.. ja Rose, pragnę Tobie, Rain upaść do stopek i Ci pokłony składać, bo to jest napisane właśnie na styl ksiązkowy! Ha, miałam wrażenie, że czytam sobie książkę a nie bloga. No i tu brawa dla Ciebie, bo napisać takie coś nie jest łatwo. Mi się udało tylko raz przy "Samku Łez" i od tamtej pory nie mogę ponownie uwzyskac tego efektu. I jestem pełna podziwu dla Ciebie. Co prawda nie czytałam ostatnich rozdziałów Just a litte patince, i nie wiem, jak tam jest ze stylem. Ale jak sobie porównam ten rozdział z rozdziałami z pierwszego bloga (tymi którymi czytałam) to muszę powidzieć, że naprawdę się rozwinęłaś, poszłaś do przodu i tak dalej. Lubię patrzeć na to, kiedy autor bloga się rozwija, bo to takie miłe sledzić jego postępy i tak dalej :) GRATULACJE.

    No a teraz do rozdziału. Ah, była tu jakaś taka magia, ale wypłapałam dwa błędy. Jeff ma tu 19 lat, czy 18? Bo raz napisałaś, że dziewiętnastolatek, a raz, że osmienastolatek? Wiec? No i na samym początku, jak jest opis Jeffa leżacego w wyrku, to za dużo razy powtarza sie słowo "chłopak". Miałam wrażenie, że nie czytam nic innego tylko właśnie to jedno słowo. Może by warto było zastąpic je jakimś innym? "Młodzienic"? Ha, wiem smieszne, ale tu nawet do tego rozdziału pasuje.

    Szkoda mi Jeffa. Zawsze mi szkoda Jeffa, bo on zawsze musi mieć jakoś tam przejebane. Co prawda teraz nie ma matki alkoholiczki, która ma go gdzieś, ale ma chorą na raka matkę, a to takie przykre. Hm, dobra, niby tu jest napisane, ze matka go straciła i tak dalej.. no wiesz, że niby zyją obok siebie, a nie ze sobą, ale mam wrażneie, ze Jeff jednak bardzo ją kocha. No w koncu miał taką mysl, aby połozyc się obok do łóżka. Jakby nie był bardzo z nią związany, to przeciez by sobie tak nie myslał, bo by miał to gdzies? Hmm.. i nie wiem, może matka Jeffa po prostu nie widzi tego, że syn naprawdę ją kocha, ma z nią kontakt i jest bardzo silnie do niej przywiązany. No tylko to juz chłopak który ma naście lat i wiadomo, ze nie bedzie zachowywał sie jak małe dzieciątko, które tak bardzo potrzebuje mamusi. No moze matka własnie tez ma ten problem, ze wiesz.. nie pogodziła sie z tym, ze Jeff tak naprawde już dorósł.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co tu mogę jeszcze napisać? Koleżanka Jeffa, Jaimie? Dobrze napisałam imie? Jak nie to, sory. To dziewczyna też nie ma kolorowo, bo rodzice ogólnie maja ja gdzies, a ojciec wywlala ją z domu. No tu jest tak trochę weszłaś w schemat. Bo sama wiesz, ze na blogach jest własnie ten jeden powtarzjący sie motyw. Skrzwdzona dziewczyna, która ma przejebane w domu. Od jakiegoś czasu robi sie tu juz nudne, kiedy wsziedzie jest to samo, ale jednak w tym opowiadaniu... jakos sie tego nie odczuło? Może własnie dlatego, że jest napisane jak jest i ten małyc schemacik, to tylko taka kropelka w morzu doskonałosci, ha.

    Ale Ci nasłodziłam. Jeszcze mi tu za bardzo obrośniesz w piórka. Ale nawet nie mam co skrytykować, no! To jest zajebiście dobre i nawet, Rain niech Ci przez głowę nie przyjdzie myśl, ze to zawiesisz, usuniesz, przerwiesz, czy co kolwiek zrobisz. Ja chcę to czytać, ja musze to czytać, bo naprawdę.. to jest moje światałeko w tunelu blgoów, które mi mówi, ze ludzie naprawdę mają talent, a nie zasmiecaja siec jakimis gównami.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż brak mi słów takie to świetne :D niby prolog i powinien być nudny, ale Twój wciąga od pierwszego zdania. Fajnie, takie zupełnie inne, inna historia. Biedny Isbell zawsze pod górkę, chociaż ona też nie ma lekko. Coś jednak chyba nie są dla siebie tylko przyjaciółmi...potrzebują siebie na wzajem i to widać. Pisz następny szybciutko;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawie sie zaczyna i kurcze Izzy już to kocham;)Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  7. zapowiada się świetnie...
    Strasznie mnie wciągnęło, przez chwilę czułam, jakby to moga mama miała raka i... zaczęłam współczuć Jeffowi. Dziwne, ale mimo tego, że to pierwszy rozdział, już czuję jakąś więź z głównym bohaterem. To było świetne.
    Ale proszę, nie zrób z tego kolejnej, normalnej historyjki o Gunsach, bo się to zleje z wszystkimi innymi. I mam prośbę, mogłabyś zmienić kolor czcionki? Bo ja to czytam na telefonie i strasznie źle widać, litery się zlewają z tłem.
    Ja chce następny roooozdział !
    Będziesz mi dawać znać na gadu ? (12799668)
    keep on rockin'

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurwa ale to piękne *___*
    Arcydzieło, geniusz i nie wiem, jak jeszcze to określić... <3
    Jamie i Jeff... dwie różne osoby, tak naprawdę bardzo do siebie podobne... Obydwoje nie są szczęśliwi i pragną lepszego życia gdzie indziej...
    Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo puczu *.* to takie 8! Mam nadzieje ze oni beda pozniej razem?! Ale serio to jest naprawde dobre i obys pisala dalsze rozdzialy w takim nastroju! Takze tego.. GUT FAK <3

    OdpowiedzUsuń
  10. http://ugly-truth-just-loves-to-give-it-away.blogspot.com/ taka tam reklama, wpadnij jak możesz, dopiero zaczynam :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Cholera, siedzę już tak i zastanawiam się co ci napisać... Dobra, może inaczej. Brak mi słów, odebrało mowę, czuje się otępiała, ale w pozytywnym sensie. Rose ma całkowitą rację, to opowiadanie to już teraz takie światełko w tunelu, mimo, że to dopiero prolog. Czuje się baznadziejna, choć niedawno byłam dumna. Po prostu tak nagle pojawiłaś się jak taka gwiazda na zachmurzonym niebie i sprawiłaś, że mam pusto w głowie... zmyłaś cały bałagan w moim umyśle, jak tsunami oczyszcza miasta. Ale mi się zebrało na beznadziejne porównania.
    Są osoby, które piszą tak, że nie jestem w stanie tego normalnie podsumować, ocenić, czy skrytykować i od teraz jesteś jedną z tych osób.

    Czytałam wcześniej Just a little patience i sie zgubiłam gdy Effy zdradziła Axla, o ile tak miała na imię. Nie mogę się zebrać, ale spróbuje jak najszybciej nadrobić.
    O i mam proźbę, byś mnie poinformowała o kolejnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę ci powiedzieć, że podobnie jak moje poprzedniczki ... no po prostu brak mi słów, bo szczerze mówiąc mam takie wrażenie jakbym czytała książkę. Kurwa, co ja mówię... No właśnie sama nie wiem, bo to co napisałaś - i co z tego, że to dopiero prolog - odebrało mi mowę, tak, powtarzam się, ale uwierz, że tak jest, i przez to wszystko moja pewność siebie, jeśli chodzi o pisanie opowiadań spadła niemalże do zera, serio, więc ... ci gratuluję, do tej pory to był cholerny mur, a teraz się posypał.

    Ale nie o to w tym chodzi.
    Chodzi o jako-takie skomentowanie twojego dzieła, chociaż teraz to graniczy z niemożliwym, wiesz? Ale się postaram ... więc ... to chyba pierwszy blog jaki udało mi się dorwać, który opisuje życie TYLKO Stradlina jeszcze na zadupiu, więc plus, bo nowość. I on ma ... przyjaciółkę(?) chociaż byłam święcie przekonana, że ona jest dla niego kimś więcej, chociaż pewnie w końcu tak się stanie i bardzo dobrze. :)

    Nie, no, to tyle, chociaż nikt nie powiedział, że prolog jest wart takiego ... tandetnego(?) komentarza, ale nie stać mnie na więcej, soł, wybacz, ale informuj mnie o nowościach najlepiej na gg - 38728667.
    I zapraszam też do siebie - http://during-the-november-rain.blogspot.com/

    ps. Sorry, musiałam też zaspamić XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś genialna. To jak piszesz, rozwijasz zdania, Boże, brak mi słów. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że odnalazłam Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń